wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 12



"Żadne z nas już nie pamięta,
Jak beztrosko biegły dni,
Wiele nam nie było trzeba,
Ja i Ty i długo nic."


          Ten ostatni wspólny dzień z Jurijem minął jej niesamowicie szybko. Nie chciała się z nim rozstawać, zwłaszcza po tym, co powiedział jej przed wyjazdem. Jego ciche, delikatne a za razem konkretne „Kocham Cię” było dla niej większą motywacją w walce z całym światem niż wszyscy i wszystko to, co ją otaczało.
O mały włos nie płakała, kiedy całował ją ostatni raz, bo bała się, że to może być ten ostatni raz. Tepes zapewniał ją jednak, że zobaczą się tak szybko, jak tylko będzie mógł oderwać się od skoków. I nie wiedziała dlaczego, ale ta deklaracja w jego ustach, wydała się być bardzo zobowiązująca i uspakajająca równocześnie.
      Wróciła do domu i już w drodze żałowała, że nie może być w Zakopanem chociaż o jeden dzień dłużej. W ciągu jednego tygodnia przeżyła tam więcej, niż na przestrzeni kilkunastu lat w miejscowości, w której na co dzień żyła. Nie chciała rozstawać się ze skokami, tą atmosferą i całą aurą, która napawała ją optymizmem. I kiedy już była pod swoim domem i wydawało jej się, że nie chce do niego wracać, natychmiast zmieniła zdanie. Kiedy przez główne drzwi z okrzykiem radości wybiegł Krzyś, uśmiechnęła się szeroko i biegła na spotkanie z nim, po czym z lekkością chwyciła go na ręce i przytuliła malca mocno. Tęskniła za nim. Może o tym nikomu nie mówiła, ale straszliwie się za nim stęskniła. Była z nim bardzo mocno związana i nie wyobrażała sobie wcześniej, że mogłaby go nie widzieć przez więcej niż trzy dni, dlatego radość z jego widoku była dla niej bezcenna.
- Tosia!- krzyk malca wydawał się nie ustawać.- Wreszcie jesteś. Brakowało mi Ciebie, siostrzyczko.- brunetka roześmiała się cicho i jeszcze bardziej uścisnęła chłopca, po czym wypuściła go z objęć i skierowała swoje kroki w kierunku rodzicielki.
- Cześć mamuś.- sama zaskoczyła się, kiedy zdała sobie sprawę, że mocno tuli starszą kobietę a ta wita ją równie serdecznie.
- Dobrze, że jesteś.- usłyszała tylko z jej ust, jednak te słowa dziwnie nią wstrząsnęły. Matka nigdy nie była wobec niej nieczuła, jednak nie zawsze miały z sobą dobry kontakt. Od czasu wiadomości o chorobie, stała się nieznośna i oddaliły się od siebie możliwie najdalej, jak tylko było można. Dziś jej zachowanie sprawiło, że mogła ponownie jej zaufać.  Tak jak kiedyś.

     Poczuła się jak w domu, kiedy po obfitym obiedzie położyła się na swoim łóżku. Teraz miała chwilę dla siebie, bo mama zmywała naczynia, a młodszy brat zajął się zadaniami ze szkoły. Wiedziała, że ta chwila nie potrwa zbyt długo, bo Krzyś kazał jej ułożyć w głowie wszystko to, co chce mu opowiedzieć z wyjazdu oraz przygotować zdjęcia. Teraz jednak z uśmiechem na twarzy odpoczywała po podróży i patrzyła na wyświetlacz telefonu. Bardziej interesowała ją tapeta, która przedstawiła jej wspólne zdjęcie z Jurijem i na którą jakoś nie mogła wystarczająco się napatrzeć. Nie minęło kilkanaście godzin od kiedy go nie widziała, a już powoli zaczynała odczuwać jego nieobecność. Chciała z kimś o tym porozmawiać, zwierzyć się, dlatego nie czekając zbyt długo zadzwoniła do Olki i korzystając z dobrego humoru przyjaciółki jak nakręcona opowiadała jej jak bardzo chciałaby wrócić tam, gdzie była jeszcze tak niedawno.

       Kiedy wieczorem jej młodszy brat udał się spać, a ojciec poszedł wreszcie obejrzeć kolejny nudny film, który leciał na jednym z kanałów telewizyjnych, Tosia przyszła do kuchni i ze spokojem postanowiła napić się czegoś gorącego, by trochę uspokoić swoje emocje po dzisiejszym dniu. Usiadła na małym stołku i wspominając sobie chwile spędzone z Tepesem, uśmiechnęła się mimowolnie. Patrzyła w swoje odbicie w oknie i zastanawiała się, jak to wszystko mogło się potoczyć tak szybko. Choroba, wyjazd, skoki, miłość. Niby zwykłe cztery słowa, a zmieniły jej życie nie do poznania. Nie spodziewała się, że po diagnozie którą usłyszała kilka tygodni temu, będzie mogła być jeszcze przez krótką chwilę szczęśliwa. A jednak, była szczęśliwa. A do pełni szczęścia brakowało jej tylko obecności i głosu Jurija.
- Zakochałaś się?- odwróciła się gwałtownie, kiedy usłyszała za sobą głos mamy.- Nie musisz zaprzeczać, to widać.
- Nie chciałam zaprzeczać.- odpowiedziała jej z delikatnym uśmiechem.- Wiesz mamo, on jest wspaniały.
- To ten chłopak, który jest na większej części twoich zdjęć?- starsza kobieta zaśmiała się, widząc rozbawiony wyraz twarzy córki.- Niezły jest.
- Mamo!- ton jej głosu wyrażał oburzenie. Nie spodziewała się, że jej rodzicielka będzie zdolna do tak przyziemnych określeń.
- No co?- westchnęła.- Twój tata też kiedyś miał podobną urodę. Dlatego za niego wyszłam.
- Wiesz, na początku się broniłam. Nie chciałam się angażować…
- Ale nie dał za wygraną?
- Powiedział, że nie da mi odejść.- na jej policzkach pojawił się rumieniec.- Może jestem głupia, ale wierze, że mówił prawdę.
- Znasz go tydzień i już mu wierzysz? Chyba musiał się czymś poważnie u ciebie zasłużyć.- kobieta zaśmiała się a w jej ślady poszła również Tosia.- Cieszę się, ze jesteś szczęśliwa.
- Tylko na jak długo?
- Pamiętasz co nam obiecałaś?
- Jutro zgłoszę się do szpitala.- z ust zniknął już uśmiech, ale nadal w oczach tliła się iskierka nadziei.- Mamo, ja chcę walczyć.
- I to jest najważniejsze.- kobieta uśmiechnęła się pokrzepiająco i przytuliła brunetkę.- Tak się cieszę, że wróciłaś…
Coś się zmieniło w zachowaniu jej matki. Teraz była taka jak kiedyś i Tosia marzyła o tym, żeby zostało już tak na zawsze…


    Właśnie położyła się do łóżka i już miała nakryć się pod samą szyję pierzynką, by odpocząć po ciężkim dniu, kiedy dał znać o sobie milczący do tej pory telefon. Sięgnęła ręką pod łóżko i ze zdziwieniem, ale też i radością niemal natychmiast odebrała. Nie spodziewała się, że Jurij  zadzwoni tak późno, ale i tak się cieszyła. Zdziwiła się tylko, kiedy kazał jej wyjść na balkon, który znajdował się przy jej pokoju. Na początku myślała, że to tylko głupi żart z jego strony, ale wreszcie za jego namową narzuciła na siebie gruby sweter i uchyliła drzwi, wystawiając nos na podwórze.

 Niemal upuściła swój telefon, kiedy zobaczyła że pod jej domem stoi skoczek.
„Jurij” – zdążyła wyszeptać i pędem rzuciła się w stronę schodów, by otworzyć mu drzwi…


Niespodzianki czasami bywają przyjemne, prawda? ;)
Nie sądziłam, że to opowiadanie będzie szło mi tak sprawnie, a jednak.
I mogę zdradzić wam tyle, że dużymi krokami zbliżamy się do końca.
Buziaczki ;*

8 komentarzy:

  1. Ja chce tu telenowele! Ah ten Jurij. Zrobil jej prElzepieina niespodzianke pojawiajac sie pod jej domem. Cudasnie *.* tez tak chce! I znow: ah ten Jurij! Tosia bedzie walczyc! Radujmy sie! Ja wiedzialam ze Jurij cos w niej zmieni. Hihihihi. Uwielbiam go tu <333 Tosia musi wyzdrowiec! Ma juz dla kogo ;)
    czekam na nowosc ;**
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy będzie to telenowela, ale w sumie chyba już za późno i jest zbyt krótkie żeby mogło nią być ;)
      Zmienił w niej wiele i zmieni zapewne jeszcze więcej.
      Ahh ten Jurij xd
      buźka '*

      Usuń
  2. To fantastycznie,że Tosia zdecydowała się nie poddawać! Odwaga i pewne stawianie czoła przeciwnościom zrobiły wrażenie nawet na mnie :) No i nie można przecenić wpływu ukochanego bohaterki na jej metamorfozę. Trudno mi orzec,jak wyglądałyby losy T.gdyby nie dobroczynny wpływ Słoweńca,ale może lepiej za dużo się nad tym nie zastanawiać zwłaszcza,że skoczek zafundował Polce tak niezwykłą niespodziankę! :D Chyba jednak nie przestanę się nad Tepesem rozpływać,on co chwilę mnie czymś oryginalnym i in plus zaskakuje :)
    Ach,te więzi między rodzeństwem! Może główna bohaterka złapie też dobry kontakt z mamą? W końcu łączy je wspólny gust w kwestii mężczyzn ;D
    pozdrowienia!Cmok!Cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowość u Edith! ;D
    pozdrowienia!Cmok!Cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział taki trochę gorzko-słodki.
    Bo najpierw jest rozstanie, które bolało również mnie jako czytelniczkę. Szkoda, że tak szybko zleciał ten tydzień, to właśnie takie chwile kiedy człowiek chciałby zatrzymać czas, a niestety to niemożliwe. Powrót do domu też nie należał do szczęśliwych. To znaczy pewnie wszyscy cieszą się z jej powrotu, ale dla Tosi to taki powrót do choroby. Kiedy była z Jurijem jej myśli zajęte były czymś innym, a teraz od razu mama przypomina jej co obiecała. Taki powrót do rzeczywistości, która z dala od domy wydawała się czymś nierealnym.
    Bardzo się cieszę, że dodałaś wątek romantyczno-słodki :-)
    Takie niespodzianki to ja rozumiem. To jeszcze bardziej pokazuje jak wiele dla Jurija znaczy Tosia. Skoro zamiast wracać do domu, przyjechał do niej to musi być coś naprawdę poważnego. Z pewnością nie zrobił tego z litości, ale z uczucia. Punktujesz Tepes i to nie tylko w oczach Tosi. Ciekawa jestem jak zareagują domownicy na jego przyjazd.
    Zdecydowanie wolę mniejsze kroki, oby jak najmniejsze i jak najdłużej do końca opowiadania, które mam nadzieje, że będzie szczęśliwe.
    Pozdrawiam serdecznie Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochany rozdział <3
    Jest nadzieja, no jest. Ale strach też jest. Non-stop. To się nie zmienia.
    Tośka musi wierzyć. Musi. Bo to jest naprawdę dużo. Bez tego nie wygra z chorobą.
    Mama też zmieniła nastawienie, wszystko jest o wiele bardziej pozytywne.
    Oby tak już zostało.
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale już jestem.
    Dobrze, że Tosia powiedziała mu całą prawdę o chorobie i że skoczek już wszystko wie. A te jego zapewnienia, że nigdy jej nie zostawi, ach! <3 I nawet ma lepsze relacje ze swoją rodzicielką, miło, tylko szkoda, że dopiero teraz zaczęły się lepiej dogadywać, bo kto wie ile czasu jeszcze jej zostało? O, no to Jurij zrobił jej niespodziankę!!! Ciekawe co on tam już wymyślił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowość na [hiah-hiah.blogspot.com]

    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń