czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 2


"O czym marzysz skrycie dzień po dniu
Za czym ciągle gonisz tak bez tchu."

            Dawno nie czuła się tak dobrze. Od zawsze kiedy tylko pamiętała, coś magicznego ciągnęło ją w kierunku gór. Ten krajobraz, ludzie, atmosfera. To było coś nie do opisania. Była tu zaledwie kilka godzin a już bała się że za chwilę będzie musiała stąd uciekać.
- Tosia, jeśli się dobrze czujesz może poszłybyśmy na spacer.- jej przyjaciółka z troską patrzyła na jej chude ciało i uśmiechała się szczerze.- Może dzięki temu trochę zgłodniejesz?
- No pewnie, przecież nie przyjechałyśmy tu po to by siedzieć ciągle w hotelu.- powiedziała po czym założyła na siebie jasnoróżowy sweterek.- Poza tym za godzinę rozpoczynają się treningi na skoczni i skoro mamy bilety, nie możemy ich zmarnować.- z uśmiechem na ustach nakładała na siebie kolejne warstwy wierzchniego odzienia. Kiedy była już prawie gotowa spojrzała w lustro i ze zdziwieniem musiała stwierdzić, że płaszcz, który kupiła sobie całkiem niedawno był na nią o wiele za duży. Znów schudła i nawet legginsy które miała na nogach zdawały się być o kilka rozmiarów za duże. Kiedy w lustrze zobaczyła swoją przyjaciółkę, mogła ujrzeć kosmiczną różnicę jaka dokonała się w niej na przestrzeni trzech tygodni. Jeszcze niedawno obydwie dziewczyny ważyły tyle samo, i nawet niektórzy śmieli się, że są niczym siostry, choć żadne pokrewieństwo ich nie łączyło. Wtedy różnił je jedynie kolor włosów, jednak dziś wyglądały zupełnie jak dwie inne osoby.
- Znów schudłaś.- stwierdziła blondynka i objęła Tosię ramieniem.- Musisz zacząć coś jeść bo niedługo nawet dziecięce rozmiary będą na ciebie za duże.
- Nie mogę jeść, gdy się przejmuje.
- To się nie przejmuj.- Tośka spojrzała na nią smutnym wzrokiem.- Przynajmniej teraz, kiedy tu jesteśmy. Mamy tydzień. Cały tydzień beztroski i musimy to dobrze wykorzystać, żebyś potem miała co wspominać. Pamiętasz? Sama tak powiedziałaś?
- A może to naprawdę nie był dobry pomysł?
- Gadasz głupoty. Chodźmy już bo nie będą na nas czekać w nieskończoność.

         Szły wolnym krokiem śmiejąc się i rozmawiając o treningach, które skończyły się już dobre pół godziny temu. Tak dobrze im było na skoczni, że nawet nie zauważyły, kiedy większość kibiców już rozeszła się do swoich domków. Zdecydowania Tosi właśnie tego brakowało. Zapomniała o chorobie, o troskach jakie miała do tej pory, liczyło się tylko to co tu i teraz.
Podciągnęła pod sam nos niebieski szalik by trochę się ogrzać i już miała coś powiedzieć, kiedy poczuła na swojej ręce mocny uścisk. Odwróciła się szybko i widząc przed sobą młoda dziewczynę z aparatem uśmiechnęła się do niej życzliwie.
- Przepraszam, może mogłaby pani zrobić nam zdjęcie?- zapytała i wskazała na drugą dziewczynę i stojącego obok nich wysokiego bruneta z nartami.
- Jasne.- bez wahania wzięła w ręce mały sprzęt i podchodząc bliżej zrobiła kilka ujęć. Przez ułamek sekundy w jej głowie przeszła myśl, że musi to być skoczek narciarski, bo jego twarz wydała jej się być znajoma. Nie rozmyślała na tym dłużej, tylko oddała aparat dziewczynie i z uśmiechem na ustach przyjęła podziękowania. Odwróciła się z zamiarem odejścia do swojej przyjaciółki, ale po raz drugi tego dnia poczuła na ręce uścisk. Tym razem nieco słabszy. Kiedy napotkała tuż nad sobą duże, niebieskie oczy na chwilę zaniemówiła. Tym razem to brunet z nartami stał przed nią i uśmiechał się do niej szeroko, nadal trzymając ją delikatnie za dłoń. Odwzajemniła jego uśmiech, patrząc na niego przy tym maślanymi oczami i czekając aż wreszcie coś powie. Zresztą on nie musiał nic mówić, bez tego wyglądał cudownie. Jeszcze chwila a mogłaby się w nim zakochać, od pierwszego wejrzenia.
- A pani nie chce zrobić ze mną zdjęcia?- zapytał ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nie – rzuciła bez namysłu.- To znaczy…- patrząc na niego nie mogła się skupić na myśleniu. Chłopak roześmiał się do niej jeszcze szerzej.
- To może ja mógłbym zrobić zdjęcie z tobą?
- Ze mną?- Przez dłuższą chwilę myślała, że ten brunet robi sobie z niej żarty, ale kiedy kiwnął głowa na znak zgody i znów się uśmiechnął, wszystkie wątpliwości odeszły na bok.- Jeśli chcesz.
- Jest tylko jeden problem, nie mam telefonu.- powiedział po przeszukaniu swoich kieszeni.- To może zrobisz swoim? - Przystała na jego propozycję i poprosiła Olkę, by ta uwieczniła ich na zdjęciu. Znów spojrzała na skoczka i znów zamarła. Za każdym razem, gdy na nią patrzył na jego ustach pojawiał się prześliczny uśmiech, który roztapiał jej serce.
- A tak po za tym to jestem Jurij.- uścisnął jej dłoń po raz kolejny dziś i potrząsnął nią kilka razy.
- Tosia. Miło mi.
- A więc Tosiu.- znów przybrał na usta delikatny uśmiech.- To mój numer. Proszę, prześlij mi to zdjęcie.- wyciągnął z kieszeni spodni kartkę i w ekspresowym tempie napisał coś na niej, po czym wcisnął skrawek papieru w małą dłoń brunetki.- Będę czekał.
Po raz ostatni uśmiechnął się do niej i oddalił się, zastawiając dziewczynę z szybko bijącym sercem…

       Wiedziałam, że przyjazd tutaj to dobry pomysł.- usłyszała głos swojej przyjaciółki i patrząc na karteczkę w dłoni, uśmiechnęła się szeroko.



          Krótko, ale to już się chyba nigdy nie zmieni ;)
         Sochi to już historia...Piękna historia ;-)

9 komentarzy:

  1. Sochi to boska historia...
    A ta Twoja również cudowna... I wreszcie Jurij <3 dał jej numer hihihihihihihi *podjara*Tez tak chce jak będę w Harrachovie hahaha
    Czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto by nie chciał?
    Będziesz w Harrachovie?
    Troszkę zazdroszczę i życzę spotkania Jurija <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, chwila, jak dla mnie to on jest blondynem. Ale nieważne :D
    Jejku. To było cudne. Ja też tak chcę. Zdecydowanie.
    Ale tak już całkiem serio to pięknie im to spotkanie zorganizowałaś. I wszystko byłoby fantastycznie, gdyby nie początek rozdziału, który przypomina nam, że ten wyjazd ma być odskocznią od życia, które zdecydowanie nie jest dla Tosi bajką. Ale ten tydzień niech będzie dla niej cudowny.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy będzie cudowny, ale na pewno wiele się w nim wydarzy ;)
    Życie z bajką nie ma za wiele wspólnego, ale może choć na chwilę Tosia zapomni o tym wszystkim, co ją otacza.
    Blondyn? Hmm zależy na którym zdjęciu ;-) Ale będę miała to na uwadze publikując następny rozdział.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojoj jak cudnie! Nawet nie wiem, co napisać. W końcu do Tosi los się uśmiechnął :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o! dopiero teraz zorientowałam się, że wystartowałaś z czymś nowym :) obiecuję do poniedziałku nadrobić zaległości i, jeśli jesteś jeszcze ciekawa, co słychać u Edith i Luizy, zapraszam na love--is--the--reason.blogspot.com ;)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. No, kochana! Wszystkie rozdziały pochłonęłam w ekspresowym tempie i wciąż chcę więcej. Jedyną wadą tego opowiadania jest długość rozdziałów, za krótka długość.
    A kiedy przeczytałam, że dziewczyna jest chora i to nie byle co, a na raka, to wiedz, że kupiłaś mnie tym już na zawsze!<3 Nie żebym cieszyła się z jej choroby, no, ale takie blogi kończą się z reguły raczej smutno... ale może u Ciebie będzie inaczej? No, ale ja bym nie pogardziła jakimś smutniejszym epilogiem, bo wprost kocham takie czytać!
    No, ale przechodząc do komentowania, tak.
    Tosia ma numer Jurija, ach! I mimo tego, że wiem, że ten numer jest tylko po to, aby wysłała mu zdjęcie(a swoją drogą to ciekawe czy od każdej fanki chce zdjęcie, ale ok XD). Ale mnie wydaję się, że z tym numerem to nie do końca chodziło tylko o ów zdjęcie. No, ale jak to ja, muszę się czegoś doszukać, więc przyzwyczajaj się czytając moje komentarze XD
    Czekam na nexty, kochana! A, i Twoje opowiadanie jest u mnie w czytanych, więc będę na bieżąco czytała i komentowała :-)

    A Ciebie może zainteresuje mój blog o skoczkach Austriackich? Mam taką nadzieję, więc zapraszam do czytania i komentowania:

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Już widać, że ten wyjazd dobrze jej zrobił.
    Zaczyna się uśmiechać i cieszyć tym co jest. A to bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze.
    I dobrze, że w tym wszystkim ma wsparcie przyjaciółki. No i pojawił się ON, numer telefonu dobrze wróży, chyba wpadła mu w oko. Tylko mam nadzieje, że Jurij doczeka się telefonu od niej. Chyba, że zgubi kartkę, ale wiadomo - jeśli przeznaczenie zetknęło ich ze sobą raz, to może zrobi to ponownie. Tym bardziej, że są bardzo blisko siebie :-)
    Pozdrawiam i przepraszam za spóźnienie.
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  9. No, proszę, jaki z tego Jurija bezpośredni facet! ;) Widać, że Tośka wpadła mu w oko, a wspólnie zdjęcie i obowiązek jego przesłania na wskazany numer telefonu (dla 99,9% fanek Słoweńca tak bardzo top secret! :D) są przyczynkami do naprawdę niezłej historii miłosnej! ;) I mimo dramatyzmu całej sytuacji (mam tu na myśli kulejące zdrowie i chwiejną kondycję głównej bohaterki) jestem jednak pełna optymizmu i głęboko wierzę, że ów wspaniale zapowiadający się polsko-słoweński romans okaże się czymś więcej niż tylko słodką przygodą albo remedium na nieuniknione...
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    [love--is--the--reason.blogspot.com-
    [hiah-hiah.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń