piątek, 13 czerwca 2014

Epilog




 Czerwiec tego roku był niezwykle kapryśny. Deszczowe dni na przemian zmieniały się ze słoneczną, piękną pogodą. Może dlatego, gdy tylko temperatura tego dnia podwyższyła się znacznie, wszystkie dzieciaki pragnęły spędzać czas na świeżym powietrzu. Również i mała dziewczynka, o długich brązowych włosach namówiła swojego tatę na spacer oraz lody w parku. Mężczyzna nie potrafił jej odmówić, była dla niego najważniejsza na świecie. Była „córeczką tatusia” i zrobił by dla niej naprawdę wiele. Zwłaszcza dziś, kiedy nastała piąta rocznica śmierci jej mamy, chciał zrobić wszystko, by dziewczynka  miała w nim jak najwięcej oparcia. Usiadł na pierwszej lepszej ławce i patrząc jak córeczka zachwyca się pryskającą z fontanny wodą, uśmiechnął się czule. Była taka śliczna i zabawna, ale za razem bardzo rozważna jak na dziecko mające pięć lat.
- Tato, tato.- podbiegła  szybko i patrząc na niego tymi swoimi dużymi, niebieskimi, roześmianymi oczyma wskazała na młodego chłopaka, który właśnie zbliżał się w ich kierunku.- Zobacz, to Krzyś!- krzyknęła głośno i pędem rzuciła się w stronę znajomego, by po chwili wskoczyć na jego ręce i przytulać mocno. Tepes uśmiechnął się delikatnie i podszedł do nich. Dużo się zmieniło odkąd ostatni raz widział brata Tosi. Teraz każdy z nich miał swoje, inne życie.
Kiedy przywitali się i odesłali dziewczynkę do zabawy, przysiedli na tej samej ławce, którą jeszcze przed chwilą zajmował Tepes. Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie ani słowem, jednak głucha cisza ani przez chwilę nie dawała im lepszego samopoczucia.
- Wiesz, minęło już pięć lat, a ja nadal nie mogę się z tym pogodzić.- z ust piętnastoletniego chłopaka wypłynęło to, co do tej pory dusił w swoim sercu.- Ona była dla mnie wszystkim i nie potrafię zrozumieć dlaczego jej tu z nami nie ma.- Jurij spojrzał na niego i kiedy zauważył w oczach Krzyśka łzy, momentalnie  odwrócił głowę. Nie chciał płakać teraz, kiedy patrzyła nie niego jego własna córka. Nie chciał okazać swojej słabości, ale w głębi serca płakał. Płakał każdej nocy, poranka, południa i wieczoru.
- Dobrze Cię rozumiem.- wyszeptał jedynie, choć miał ochotę wykrzyczeć tu i teraz, że świat jest niesprawiedliwy i nigdy nie pogodzi się z tym, co przyszykował dla niego los.
- Nie jesteś na nią czasem zły, że tak po prostu Cię zostawiła samego z tym wszystkim? Bez żadnego słowa wyjaśnienia, bez pożegnania…
- Za bardzo ją kocham, żeby być na nią zły choć przez krótką chwilę.
 - Jurij, dlaczego ona musiała umrzeć? Dlaczego to wszystko wróciło.  – łzy z oczu młodego chłopaka wylewały się coraz szybciej.- Dlaczego nie ja, ty, wszyscy inni tylko ona.
- Dlaczego płaczesz?- mała dziewczynka podbiegła do nich i zanim zdążył odpowiedzieć, wytarła jego łzy z twarzy.- Wszystko będzie dobrze Krzysiu, nie płacz.
- Jesteś taka podobna do swojej mamy.- mała uśmiechnęła się szeroko.- Ty pewnie też za nią tęsknisz co?
- Ja nie pamiętam mamy.- z uśmiechu, który widniał przed chwilą na jej twarzy nie zostało już zupełnie nic.- Ale tatuś dużo mi o niej opowiada.
- Szkoda, że  nie widzi jak dorastasz. Byłaby z ciebie taka dumna.
- Jak tatuś?
- Nawet jeszcze bardziej.- dziewczynka uśmiechnęła się ponownie, po czym pobiegła znów bawić się przy fontannie.
- Hania jest jedyną osobą, dla której teraz żyje.- powiedział skoczek po dłuższej chwili.- Gdyby nie ona, nigdy bym nie doszedł do siebie po tym wszystkim. – westchnął ledwo powstrzymując łzy.- Jest mi cholernie ciężko, ale wiem, że Tosia jest gdzieś blisko, czuje to.
I chociaż wiem, że to nic nie zmieni, będą ją kochał do końca życia.

            Mijał rok za rokiem, a życie toczyło się dalej. Ból po stracie Tosi, nigdy nie minął, jednak Jurij wierzył, że jego piękna brunetka była przy nim przez każdą chwilę, nawet jeśli nie odczuwał jej obecności namacalnie. Początkowo ciężko mu było pogodzić się z tym, co zafundował mu przewrotny los, jednak z perspektywy czasu doceniał, że choć odebrał mu jego ukochaną Tosię, to jednak w zamian ofiarował mu ich córkę, która była niesamowitym skarbem. Od tej pory obiecał sobie, że zrobi wszystko by jego królewna była szczęśliwa i choć nie mógł zastąpić jej matki, starał się ze wszystkich sił, by wychować ją tak, jak chciałaby tego Tosia.



Koniec




       Moi kochani. To już koniec tej historii. Od początku miałam zaplanowane jak to mniej więcej miało wyglądać, więc nie mogłam zmienić za bardzo ani treści ani tym bardziej ilości rozdziałów.
     Wiem, że niektórzy z Was, a może nawet i większość, nie będzie szczęśliwa po przeczytaniu tego epilogu( Inszaaa – to w szczególności Ciebie dotyczy), ale uwierzcie mi - naprawdę długo zastanawiałam się nad tym, jaki koniec byłby najodpowiedniejszy w tym przypadku. Tym razem musiało być tak i mam nadzieję, że jakoś się z tym pogodzicie ;)
     Pewnie się powtórzę, ale to opowiadanie było dla mnie wyjątkowe. Sprawiało mi wielką radość pisanie rozdziałów tutaj i chyba jestem z niego najbardziej zadowolona.
      Dużo mi jeszcze brakuje do doskonałości – to wiem na pewno - dlatego tym bardziej chciałabym Wam wszystkim podziękować. Za obecność, za czytanie, za komentarze, za mobilizacje. Dziękuję Wam za wszystko ;* Cieszę się, że pomimo przerwy jaką sobie zrobiłam, miałam do kogo wrócić.

Jesteście wspaniali i jeszcze raz dziękuję  ;*

     Cóż mogłabym jeszcze dodać? Może wyłącznie tyle, że po ciężkim roku zasłużyłam sobie na wakacje i to nie tylko prywatne, ale także od pisania. Może kiedyś, jeśli najdzie mnie wena spróbuję coś stworzyć, ale niczego nie obiecuje. Póki co, czas na odpoczynek, a jeśli postanowię wrócić z mojego „urlopu”, na pewno dam wam znać ;)
      Jeszcze raz wszystkim dziękuję i czekam na nowości na waszych blogach ;)
Pozdrawiam i ściskam was mocno ;***
lolle

14 komentarzy:

  1. Ty chybab na glowe upadlas ze ja Ci pozwole zrobi sobie wolne od pisania! Slonce Ci mozg przygrzalo chyba! NIE ZGADZAM SIE NA TO!!
    Bedzie foch. Za twoj urlop, za usmiercenie Tosi i za to ze Tepes zostal sam i wychowywa samotnie corke!Foch z przytupem!
    Teraz mi sie chce plakac ;(
    Ide sobie ;(
    Foch foch foch ;(
    inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce mi raczej nie zaszkodziło, po prostu muszę zregenerować siły ;)
      No nie bądź na mnie zła. Życie nie zawsze kończy się happy endem, a chciałam żeby to opowiadanie było jak najbardziej naturalne i aby można było je przenieść do realnego świata. Myślę, że chociaż trochę mi się udało.
      Nie płacz, to opowiadanie nie jest przecież po to, żebyś płakała. Taka była moja wizja, ale musze ci powiedzieć, że naprawdę przez chwilę już chciałam ulec waszym prośbom o szczęście dla nich obojga. Na szczęście w porę sobie uświadomiłam, że muszę napisać to, co dyktuje mi serducho ;)
      Także nie fachaj się ;)

      Usuń
  2. Ale. Że. Jak. To. Koniec. ?! I to jeszcze taki smutny..? Przeczuwałam, że może nie być happy-endu, ale ciągle odpychałam od siebie tą myśl, lecz teraz już nie mogę, bo po przeczytaniu epilogu... prawie płaczę :(
    Jurij musi żyć, chociażby dla małej Hani, która go bardzo potrzebuje. Tosia na pewno by tego chciała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz ;) Głowa do góry, czasami życie nie jest takie proste i nie obdarowuje nas tylko samymi przyjemnościami. I tak właśnie było w tym opowiadaniu.
      Masz rację, Tosia nie chciała by jej ukochany cierpiał i chociaż jej śmierć była dla niego wstrząsem, nadal ma dla kogo żyć. Dla małej Hani ;)

      Usuń
  3. Po ostatnim rozdziale miałam nadzieje, że jednak im się uda. Byłam pełna optymizmu i wierzyłam w Twoje dobre serduszko i okazanie litości wobec nich i nas, czytelników. Jeśli jednak taki plan miałaś od początku to z własnego doświadczenia wiem, jak trudno jest z nim walczyć. I ostatecznie w większości przypadków opowiadanie kończy się tak, jak planowałyśmy pisząc pierwszy rozdział.
    Dlatego w pełni rozumiem Twoją decyzje. Nie popieram takiego zakończenia, ale cóż - nic nie mogę zrobić :-(
    Strasznie żałuje, że Tosia ostatecznie przegrała. Już na wstępie, kiedy przeczytałam opis pogody, zrozumiałam, że to nie będzie wesoły epilog. "Obiecuję słońcu, że zostawię cię na deszczowy dzień" - pomyślałam, to będzie dzień, w którym Tosia umrze lub odbędzie się jej pogrzeb. Właściwie to niewiele się pomyliłam :-(
    Ale chcę widzieć pozytywy tego epilogu i całej historii, którą nas uraczyłaś. Tosia zostawiła namiastkę siebie w postaci małej Hani, dziewczynce która na nowo budzi w Juriju chęć do życia, rozbudza w nim miłość - tak jak kiedyś uczyniła to jej mama. Widzę, że mimo bólu chłopak się nie poddaje, walczy dla swojej córki, w niej i dla niej znajduje siłę. Też podzielam jego nadzieję i wiarę w to, że Tosia obserwuje ich tam z góry. Z pewnością jest dumna z obojga. Tak jak w tytule bloga - po burzy, jest tęcza - myślę, że dla Jurija i Hani taka tęcza też nastanie. Trzymam za nich kciuki :-)
    Na koniec chciałabym Ci podziękować za tę historię. Nie łatwą, bo pisanie o chorobie jest trudne (wiem coś o tym), ale wyszło bardzo dobrze. Umiejętnie łączyłaś chwile radosne i smutne, stworzyłaś wyraziste postacie, za którymi będę tęsknić. A przede wszystkim po dłuższej nieobecności nie zatraciłaś niczego z wcześniejszego stylu. Powiem nawet więcej, znacznie go rozwinęłaś. I mam nadzieje, że wkrótce znów coś napiszesz. Już tęsknię :-)
    Pozdrawiam serdecznie Marzycielka
    ps. nie urlopuj się za długo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku moje "dobre serduszko" nie wystarczyło ;) Wybacz.
      Jestem pewna, że Tosia jest z nich bardzo dumna i mimo wszystko, zawsze będzie gdzieś obok czuwała przy nich jak "anioł stróż", by nie stało im się nic złego.
      Nie przypadkowo wybrałam taki pogodny dzień i masz 100% racji, że idealnie pasuje do tego tytuł opowiadania. Czasami po prostu w głowie widzi się to, co chce się opisać i ten obraz miałam już od samego początku tworzenia tej historii.
      Dziękuję za te wszystkie miłe słowa ;* i Dziękuję Ci za to, że zawsze jesteś, zawsze czytasz, komentujesz.
      Jesteś moją najwierniejszą czytelniczką i cieszę się, że masz ciągle ochotę na więcej moich opowiadań ;)
      obiecuje, że jak tylko coś oryginalnego wpadnie mi do głowy, zabiorę się za pisanie. Chociaż póki co, na to się raczej nie zapowiada ;*

      Usuń
  4. Wow, uśpiłaś naszą czujność, a teraz takie zaskoczenie...
    Mi się ten epilog meeega podoba. Cudowny, idealnie pasuje do całego opowiadania. Nawet jeśli jest trochę przykro, bo życzyło się im jak najlepiej.
    Dziękuję.
    I miłego odpoczynku :) Oby tylko nie był a długi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zaskoczyłam. Właśnie taki miałam zamiar. Chyba najwięcej jest satysfakcji, kiedy czytelnik nie spodziewa się, co będzie dalej.
      Dziękuję, że byłaś ;*
      Postaram się, aby nie był za długi ;)

      Usuń
  5. Po tych cholernych zaległościach jakie mam dosłownie wszędzie przyszłam tu i zobaczyłam, że już epilog, mina mi trochę zrzedła. No i faktycznie. Zwłaszcza jak zaczęło się robić dobrze. Za dobrze. Zbyt optymistycznie. Takie rzeczy nigdy się potem nie kończą dobrze. Jedyne, co zostało Jurijowi to córeczka. Tylko i aż.
    Silny charakter pokazałaś, bo mimo, że naciskałyśmy bardzo na happy end, nie zmieniłaś zdania. Czekamy na Twój powrót :)
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, bardzo wiele kosztowało mnie te zastanawianie się nad końcem, ale ostatecznie rozum wygrał z sercem, które ciągle wołało, że Tosia zasługuje na szczęście, a przede wszystkim życie.
      Chciałam was troszkę zmylić tą sielanką z poprzedniego rozdziału, ale choroba to choroba. Ciężko z nią wygrać, niestety.
      Teraz Tepes ma Hanie i myślę, że kiedyś pogodzi sie z tym, co go spotkało.
      Pozdrawiam ;* i dziękuję za obecność

      Usuń
  6. Dlaczego Tosia musiała umrzeć, dlaczego, po paśmie cierpień i niepokojów, nie udało się jej być szczęśliwą wraz z Jurijem i Hanią? Dlaczego samo życie jest właśnie takie okrutne?!
    Sama nie wiem, co mam napisać. Spodziewałam się szczęśliwego zakończenia i nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś może pójść nie po myśli głównych bohaterów. Swoją drogą mogłam się domyślić, iż szykujesz dla czytelników jakąś bombę, bo jednak ogrom słodkości, która miała miejsce choćby w poprzednim rozdziale, powinien wydać mi się dość podejrzany.. i co najmniej zmusić mnie do zastanowienia się nad przyszłością zwłaszcza Tośki. Smutno mi, że dziewczyna nie zrealizowała swych marzeń w pełni, ale na pocieszenie zostawiam sobie pewność, iż, mimo choroby, udało jej się żyć pełnią życia z Tepesem - choć na krótką chwilę. Bardzo się cieszę, że również brałam udział (niejako) w tworzeniu tego opowiadania i mam nadzieję na nasze ponowne "spotkanie" w odmętach blogowych internetów. :)
    PS Oby Hania wyrosła na tak dzielną kobietę jak jej mama!
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na prolog na [intoxication01.blogspot.com] ;)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    Czy ten komentarz w końcu się doda? Próbuję już chyba setny raz -.-

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nówkę! ;D
    [hiah-hiah]
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Po długiej nieobecności wracam z nowym opowiadaniem, a także z nowym nickiem (dawniej Minerala). Nie wiem, czy piszesz dalej, jeśli tak to zostaw u mnie linka, bo chętnie przeczytam!
    Serdecznie zapraszam na http://wspomnienie--milosci.blogspot.com/ będzie mi bardzo miło jeśli wyrazisz swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń